wtorek, 24 grudnia 2019

 We're on the same page, but don't read the same book


Każdy dzień oznacza nowe dwadzieścia cztery godziny na uśmiech, na szczęście, na poczucie wewnętrznego spokoju i zadowolenia. Bywają jednak takie dni, gdy jest mi smutno bez jakiegokolwiek powodu. Stoję na granicy dwóch światów, w żadnym nie czuję się u siebie. Czy to nie absurdalne, że wspomnienia o dobrych czasach o wiele częściej doprowadzają do łez niż wspomnienia o tych złych? Czasami przeszłość siedzi w nas tak mocno, że nie jesteśmy w stanie żyć niczym innym tylko wspomnieniami. Znasz to uczucie pustki? Nicości? Wiesz, że czujesz się okropnie, ale nie jesteś w stanie ubrać tego w słowa? Najchętniej byś się położył w łóżku i wgapiał w ścianę przez kolejne kilka godzin.Tęsknota rano to jeszcze pół biedy, bo trzeba pracować, ale pod wieczór Twoja nieobecność staje się dramatyczna. Szybko nauczyłam się, że można się śmiać, nie odczuwając ani trochę radości. To tak jak z płaczem - można przecież płakać, nie roniąc łzy, a one wrócą któregoś dnia do tego, kto je spowodował.


Wszystko stało się nagle obojętne. Już nic mnie nie cieszy. Jestem jakaś taka inna. Zawsze byłam inna, ale teraz jestem inna inaczej. Ale nie umiem o tym opowiedzieć bo siedzi we mnie tyle słów, tyle łez, cierpienia, złości, nerwów, zawiści, bólu. Mimo, że bardzo chciałabym, nie mogę pozwolić sobie na wybuch. W tym wszystkim brakuje jednej rzeczy. Tą rzeczą jest radość. Zwyczajna, pierdolona, radość z życia. Nie ma jej, gdy nie wiesz, co jest dla ciebie ważne. A dorosłość polega na tym, że to rozumiesz.
Czasem jest taka noc, w której się przyznam że nic nie jest dobrze, po prostu pękam a fala emocji się wylewa. Najbardziej śmieszy mnie to pierdolenie: będzie dobrze, dasz rade, weź się w garść, bo wiesz co? To nie jest tak łatwe, że pstrykne palcami i o znowu jestem szczęśliwa i zadowolona.
Zwyczajnie Cię potrzebuję. Już, za 7 minut, wczoraj, za pół godziny, trzy dni temu, za trzy dni o poranku. Na chwilę, na kawę, na obiad, na spacer, na łzy, na smutki, na splecione mokre łapki, na ciche pomrukiwania, na małe i duże kłótnie. Na zawsze
Jestem połączeniem tego, co ma wyjebane na wszystko. I tego, czemu jednak trochę zależy. I na pewno rozumiesz, że zakochany człowiek nie ma wyboru. Ciągnie go do tej osoby, choćby miał przez to cierpieć. Strach przed życiem osobno potęguje żal. Mówię do siebie: NIE MYŚL! Jest tyle kobiet, które nie myślą i jakoś im idzie


Raz w życiu spotkałeś kogoś, o kogo warto zawalczyć, a ty chcesz się poddać? Bo na ogół wolimy znane piekło, od nieznanego nieba... Nie bój się miłości tylko dlatego, że poprzednia odcięła Ci nogi, gdyż następna może Ci ofiarować skrzydła. Nikogo na siłę nie uszczęśliwie. Jeśli ktoś zdecydował, że mu lepiej beze mnie. Odwrócę się i odejdę. Bez słowa. Zostawiam Cię sam na sam z pustką, która jest Twoim wyborem. To Ty będziesz musiał żyć ze swoją decyzją. Każdy wcześniej czy później się z nią pogodzi, pytanie czy ty dasz radę? A co jeśli to była ta jedyna miłość? Co jeśli do końca życia nie trafi się prawdziwsza? Jak można z pełną świadomością niemożności bycia razem, wciąż mieć na nią nadzieję? Człowiek wszystko odkłada na później. Potem mijają lata i okazuje się, że nie ma już żadnego później. Już po wszystkim. 
Próbowałam zrozumieć, dlaczego nie jestem ci pisana dopóki nie zrozumiałam, że jestem tylko spotkalismy sie w nieodpowiednim momencie życia. Pomyśl, jaki świat byłby piękny, gdyby ludzie spotykali się nie o parę lat i zdarzeń za późno, za wcześnie. Gdyby mówili to, o czym tak zaciekle milczą. Ile nocy byłoby przespanych, ile serc nie aż tak pustych

Ktoś, kto kiedyś powiedział, że największą krzywdą jaką można wyrządzić drugiej osobie, jest zamknięcie przed nią serca zapomniał wspomnieć ze to jest również najwieksza krzywda wyrządzana samemu sobie.
Czasami trze­ba usiąść obok i czyjąś dłoń zam­knąć w swo­jej dłoni, wte­dy na­wet łzy będą sma­kować jak szczęście. Podarowałeś mi coś, co nawet trudno nazwać. Poruszyłeś we mnie coś, o istnieniu czego nawet nie wiedziałam. Jesteś i zawsze będziesz częścią mojego życia. Najgorzej jest uwazac, ze nie nadajesz się do związku, a jednocześnie mieć w sobie gigantyczne pokłady miłości. Zapytają co Ty takiego w nim widziałaś odpowiem- to czego nikt inny nie widział.
Dla całego świata możesz być nikim a dla kogoś możesz być całym światem i pytanie "dlaczego uśmiechasz sie za kazdym razem jak ci daje buziaka" nie wymaga odpowiedzi. 
Bądź wdzięczny za to, co masz, a będziesz miał tego więcej. Jeśli koncentrujesz się na tym, czego nie masz, nigdy nie będziesz miał wystarczająco dużo. Nie wierzyłeś gdy mówiłam, że Cię kocham. Uwierzyłeś gdy powiedziałam, że jesteś głupi. Puenta jest z tego taka, że zawsze wierzymy w to co chcemy, a nie w to co jest prawdą.

czwartek, 13 czerwca 2013

Prolog

      
"Ból jest tymczasowy...
Poddanie się trwa na zawsze"

Pół roku. Sześć miesięcy. Sto osiemdziesiąt trzy dni.


Dokładnie tyle czasu minęło odkąd cię poznałem, odkąd moje życie diametralnie się zmieniło. Odwróciłeś je o całe 180°. Wszedłeś w nie z butami nie pytając nikogo o pozwolenie niszcząc wszystko dookoła. Raniłeś mnie zarówno fizycznie jak i psychicznie na każdym kroku, ośmieszałeś przed całą szkołą, kpiłeś, wyśmiewałeś jakby czekając tylko na moment, w którym nie wytrzymam, poddam się i z dumą będziesz mógł powiedzieć, że zwyciężyłeś. Potrafisz wyobrazić sobie, co czułem? Przepełniał mnie żal, wściekłość, rozgoryczenie i przede wszystkim rozpacz. Gdzieś w głębi ducha miałem nadzieję, że kiedyś będzie dobrze, że przebaczymy sobie nawzajem wszystkie zawinienia i stworzymy idealną parę. Ty mnie raniłeś. Ja ci wybaczałem. Jak bardzo naiwny byłem? Mimo wszystko nie potrafiłem inaczej, ponieważ byłem ślepo zapatrzonym w ciebie idiotą. Codziennie kładłem się spać z nadzieją na lepsze jutro, na koniec całego cierpienia, które mi wyrządzasz. Ciągle tliło się to słabe światełko w tunelu, pozwalające mi wierzyć. Chciałbym chociaż raz żyć z wymyślonym przez siebie scenariuszem i przez moment poczuć jak to jest być szczęśliwym, jednak musiałem odegrać swoją rolę, którą już ktoś wcześniej dla mnie wcześniej zaplanował. Szkoda tylko, że ja czułem, że moja kwestia była całkowicie zbędna.


Radość i złość, które odczuwałem dzisiejszego dnia wcale nie były dobrym połączeniem. Wariowałem przez to, popadłem w jakiś stan odrętwienia. Zamknąłem się na cały świat. Nie rozmawiałem z nikim od tygodnia. Cisza była moim najgłośniejszym krzykiem o pomoc, której nikt mi nie chciał udzielić. Zamknięty w swoich czterech ścianach wpatrywałem się tępo w sufit. Nie miałem depresji. To depresja miała mnie. Jeżeli myślałem, że przeżyłem już najgorsze to właśnie dałeś mi do zrozumienia jak bardzo nieobliczalny jesteś i na co cię stać.


Naparłem ciężarem ciała na blado-niebieską ścianę łazienki i powoli osunąłem się wzdłuż niej na posadzę niewielkiego pomieszczenia. Ukryłem twarz w dłoniach i zaniosłem się głośnym szlochem. Pozwoliłem łzom tworzyć mokre stróżki wzdłuż moich poczerwieniałych policzków. W tamtej chwili dałem upust wszystkim negatywnym emocjom kumulującym się we mnie od dłuższego czasu. Moje życie posypało się jak domek z kart. Podniosłem się po kilkunastu minutach na odrętwiałych rękach i przeczesałem dłonią wilgotne od potu brązowe kosmyki. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. "Jestem żałosny" pomyślałem. Łzy skapywały jedna za drugą i obijały się płytki podłogi. Chciałem dać ujście całemu bólowi, którym byłem przepełniony. Wtedy do głowy przyszedł mi jeden z najgorszych pomysłów na jakie kiedykolwiek wpadłem. Wypuściłem głośno powietrze z płuc. Otworzyłem szafkę znajdującą się na zlewem i wyjąłem z niej upragniony przedmiot. Obróciłem kawałek metalu kilka razy w palcach i przyłożyłem ostrze do delikatnej skórny nadgarstka. Odwlekałem ten moment jak najdłużej, jednak chciałem tego spróbować. Przycisnąłem żyletkę mocnej i zrobiłem jedno, długie cięcie a później kolejne. Z napuchniętej rany zaczęły sączy się kropelki krwi. Zacisnąłem mocno oczy a moje usta uformował się w prostą linię. Płakałem, a moje łzy były koloru czerwonego. Moje całe ciało mimowolnie drżało. Zacisnąłem lewą rękę w pięść i odchyliłem głowę do tyłu. Adrenalina opadła i czułem jak ból przepełnia każdą komórkę mojego organizmu. Każda sekunda fizycznego cierpienia sprawiała mi coraz większą przyjemność. Otworzyłem się na to całkiem nowe dla mnie doznanie i przeraził mnie tylko jeden fakt- coraz bardziej mi się to podobało. Upadłem z powrotem na kolana jak przed kilkunastu minutami i napajałem się przyjemnością, jaką mi to dało. Przed oczami zaczęły mi się pojawiać ciemne plamki. Zamrugałem kilkakrotnie jednak to nic nie dało. Jedyne, co udało mi się zarejestrować to dzwonek mojego telefonu.
 Później nie widziałem już nic.
Moje powieki opadły.
 Zapadła ciemność.

 ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Prolog specjalnie z dedykacją dla Sary, dzięki której ten post się tu wgl pojawił (nie żeby to był szantaż, czy cos... xd) <3